poniedziałek, 11 lutego 2013

Halo, halo!

This is HK calling ;). Tym razem zapodaję linka bezpośrednio do picasy (opisy zdjęć również):
https://picasaweb.google.com/103340928982774764238/HKx

Ogólnie przedstawiam sobotę, niedzielę i poniedziałek w HK. W sobotę byłem w dzielnicy Central oraz po drugiej stronie wyspy w Stanley- całkiem spokojna i 'kurortowa' mieścina. Wieczorem chodziłem troszkę po mieście.

W niedzielę był nowy rok chiński. Na mieście nic ciekawego się nie działo, więc pojechałem na wyspę Lantau (na zachodzie) i zdobyłem najwyższy szczyt wyspy, oraz zobaczyłem jeden z największych posągów buddy na świecie. Wieczorem spotkałem się ze znajomym robiącym doktorat w HK- zjedliśmy sobie pół kaczki (!) oraz ryż z mięsem. Wszystko to zakrapiane piwem za 5 zł za butelkę (dwa dni wcześniej piłem piwo za złotych.... prawie 30....).

Ostatni dzień to zobaczenie 10000 budd, wraz z nowym kawałkiem Nowych Terytoriów (Sha Tin). Później wybrałem się na wyspę- wspiąłem się (korzystając częściowo z pomocy schodów ruchomych) na słynny Victoria Peak. Na 20 zaplanowany był pokaz ogni sztucznych, a gdzie ma być lepszy, jak nie w Chinach? W Tsin Sha Tsui był mega tłok, więc wybrałem się w okolice ICC- nie ja jedyny, choć było znośnie, a i widoczność niezła. Pokaz trwał (z zegarkiem w ręku!) 23,5 minuty. Nigdy czegoś takiego nie widziałem...

Końcówka to ostateczne przejście się po Mong Kok.

Ciekawa sprawa 'ździś' - byłem w centrum handlowym w Central, na 1 piętrze 30 piętrowego szklanego biurowca. W środku same kantory, western union, budki telefoniczne i sklepy z Filipińskim jedzeniem- istna Manila w środku Hong Kongu - głównie Filipinki masowo pracują w HK jako pomoc domowa. Oczywiście nie przeszkadza to temu, by po drugiej stronie ulicy w centrum handlowym (połączonym kładką) znajdowały się sklepy Diora itp. Te kładki to fajna sprawa, choć czasem można się pogubić, czy jest się nad ziemią, pod nią, czy tak jak na(_)leży...

Jutro rano wyjeżdżam do Chin. Przez Shenzen (strefę ekonomiczną założoną przez Deng Xiaopinga po 1978 roku), Guangzhou (Kanton), Guilin i Nanning dostanę się do Wietnamu. Podejrzewam, że blogger w Chinach nie będzie działał (podobnie jak fejsik), więc napiszę dopiero w Wietnamie (Hanoi). Zparaszam jednak na maila.

PS: Co do mieszkań w HK- ceny są spowodowane (to oczywiste) ograniczoną przestrzenią, ale też wielką bańką spekulacyjną, w dużej mierze spowodowaną przez 'mainland Chinese' mających zbyt dużo kasy, a oczywiście HK zawsze jest lepszym miejscem do inwestowania, niż niepewna ChRL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz