niedziela, 14 kwietnia 2013

Time to rock it from the Delta to the DMZ!


Pobudka ;)?! (rocking me from the Delta to the DMZ every morning, czyt. budzik ;) )

Dawno nic nie pisałem, ale jakoś brakowało mi weny, a działo się!

A więc, zaczynając od DMZ- w zeszłą niedzielę byłem z kilkuosobową wycieczką (!) w strefie zdemilitaryzowanej. Odwiedziliśmy kilka pomników oraz tunele Vinh Moc
(http://en.wikipedia.org/wiki/Vinh_Moc_tunnels) do których to schowała się cała wioska na okres kilku lat. Miejsce robi wrażenie, tym bardziej, że to wszystko działo się tak niedawno. Tonaż  bomb na osobę w okolicach DMZ wynosił podobno półtorej tony... Warto sobie uzmysłowić, że na terenie Wietnamu zrzucono więcej bomb, niż podczas całej drugiej wojny światowej (wliczając w to dywanowe bombardowania miast niemieckich pod koniec wojny!). Sami uczestnicy byli jednak mocno czepialscy co do warunków panujących po drodze- po paru godzinach ma się takich osób serdecznie dość ;).

Moja kariera nauczycielska rozwija się w tempie dwóch zajęć tygodniowo. Tutaj od razu pewne spostrzeżenie. Pewnie wielu z was Azja kojarzy się z infantylną kulturą masową w stylu:



Coś w tym jest- nie pamiętam, czy w końcu pisałem już tutaj o metodzie nauczania na cukierki (niepokojąco przypominając efekt psów Pawłowa), gdzie za dobrą odpowiedź rozdaje się cukierki. Wczoraj jednak pewna rzecz znów mnie zadziwiła. Otóż, zostałem poproszony by pomóc z angielskim w pewnym dialogu na potrzeby jakiegoś przedstawienia ('drama'). Myślę sobie- spoko, coś się wymyśli. Okazało się jednak, że poważni studenci medycyny zostali poproszeni o napisanie scenki w stylu: 'jak to dobrze uczyć się angielskiego, bo w przyszłości dostaniesz pacjenta obcojęzycznego i nie będziesz wiedział jak mu pomóc'. Poza tym na zajęciach ze studentami też śpiewamy, gramy w quizy, kalambury- klasy 1-4 pełną gębą ;).

No dobrze, dosyć tego, teraz nieco o badaniach. A więc, zakończyłem ankiety w pierwszym miejscu moich badań. Aktualnie zaś siedzę nad częścią teoretyczną mojej pracy, skupiając się na aspektach instytucjonalnych i lokalnym zrównoważonym rozwoju. Poza tym doszła mi też druga wioska- ostatecznie z pierwszego rejonu wybrałem tylko jedną wioskę, a drugą wioskę w prowincji Hue, jakieś 1-1:30 od domu.

Zdecydowałem tak wspólnie z promotorem, po tym, jak okazało się, że te dwie pierwsze wioski neiwiele się od siebie różnią i ciekawsze porównanie wyszłoby jednak biorąc na celownik inną wioskę, dość znacznie oddaloną. Przy tym łatwo było dostać zezwolenia na prowadzenie badań, więc można było jechać.

Pierwszy kontakt z wioską nr. 6 (brak nazwy) nastąpił dwa tygodnie temu. W Hue odbyło się wtedy spotkanie paru osób z różnych uniwersytetów- profesorowie z Hue, profesor z Leeds zajmujący się obrazami satelitarnymi, doktorant z Hongkongu zajmujący się bardziej antropologicznymi aspektami. Poza tym znalazło się też miejsce dla kilku studentów z Hue, oraz dla mnie.

Lokalizacja regionu:
http://mapy.google.pl/maps?q=Thua+Thien+-+Hue+province,+Vietnam&hl=en&ll=16.128613,107.704639&spn=0.089543,0.169086&sll=52.025459,19.204102&sspn=7.343463,21.643066&oq=thua+thie&t=h&hnear=Thua+Thien+-+Hue+province,+Vietnam&z=13

Kilka zdjęć:
Widok ogólny na region. Warto porównać to ze zdjęciami z pierwszego obszaru, gdzie klimat jest dużo bardziej suchy. Nic w tym dziwnego- obszary dzieli niemal 150 kilometrów, a Nam Dong leży częściowo na terenie parku narodowego Bach Ma, w którym występuje miejsce z rekordowymi opadami dla Wietnamu - ponad 7 metrów deszczu (!).

 Ho Chi Minh oraz lokalni włodarze.
 Zespół w komplecie (prócz Tu, który robił zdjęcie). Od lewej (góra): lokalny polityk, Jared z NGO-sa, człowiek zaprzyjaźniony z uniwersytetem który pomagał nam organizować spotkanie, Dominick, profesor z Leeds, trójka lokalnych działaczy, Mucahid, doktorant z HK, sekretarka naszego zakłądu.
Od lewej (dół): Thien, student z którym współpracuję i który niesamowicie pomaga mi przy tłumaczeniu wywiadów i ankiet, Minh i Tuan, młodzi pracownicy uniwersytetu w Hue oraz ja ;).
 Na lanczu. Dzień wcześniej był też mniej formalny obiad, jeśli można to tak ująć- piwko (i to niejedno), doskonałe jedzenie oraz luźna atmosfera. Tu, którego brakuje na poprzednim zdjęciu jest przedostatnią osobą z prawej.

 W wiosce pojawiły się tablice pokazujące bogactwo lokalnego parku narodowego, jak i metody odpowiedniego zarządzania tymi zasobami:
 (była mowa o infantylizmie...)
 W tle wpierw plantacje akacji, a dalej (na górze) już naturalny las podzwrotnikowy (vel dżungla).
 Pole ryżowe
 bez komentarza
 ścięte akacje- gotowe do sprzedaży
 pożary lasów/plantacji, albo raczej kontrolowane wypalenia.

Dziś zaś udało mi się rano pojechać z Thienem do tej wioski i przeprowadzić wywiad z ichniejszym sołtysem. Dowiedziałem się sporo nowego, na tyle, że konieczne będzie częściowe przebudowanie ankiety, by dopasować ją do lokalnej sytuacji. Wioska jest też dużo zamożniejsza niż poprzednia i bardziej doświadczona w prowadzeniu plantacji. Szykuje się więc ciekawe porównanie :).

W Hue zostały mi raptem niecałe cztery tygodnie, a do zrobienia pozostały jeszcze ankiety w drugiej wiosce, oraz wywiady grupowe (fokusy) w obu miejscach. Do tego muszę jeszcze napisać wstępny, skrócony raport, więc pracy jest sporo, ale powinienem się wyrobić ;).

PS: Ostatnio prócz kariery nauczycielskiej i akademickiej rozwijam jeszcze karierę siatkarską. Siatkarz ze mnie mocno przeciętny, ale blok tutaj widzieli chyba tylko w telewizji ;).

PS2: Standardowo link do większej liczby zdjęć:
https://plus.google.com/photos/103340928982774764238/albums/5861891256285354529?banner=pwa&authkey=CJGzlv6D3Nr4GA

Och, byłbym zapomniał, jeszcze kilka zdjęć Uni:



Na razie byłoby to na tyle ;).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz